czwartek, 17 listopada 2016

006. CZ. I, Rozdział 3: Wybór i konsekwenscje

3: Wybór i Konsekwencje

Wcześniej nie rozmyślałam nad podjęciem decyzji o odchudzaniu. Nie uważałam, że jestem gruba. Nie mówiłam sobie, że muszę schudnąć X kilogramów, żeby wyglądać dobrze. Dieta była czymś, w co wpadłam nieświadomie, a później zdecydowałam się ją kontynuować.
Zawsze byłam bardzo chudym dzieckiem, ale kiedy poszłam do liceum, moje kształty zaczęły się wypełniać, tak jak to powinno być u nastoletnich dziewcząt. Podczas 9 i 10 klasy przybrałam jakieś 7 kilo, co dawało idealnie zdrową - ale wciąż pozostawałam szczupła - wagę 53 kilo. Nie wyglądałam już jak mała chudziutka dziewczynka, a bardziej jak kobieta. Początkowo nie zamartwiałam się tymi dodatkowymi kilogramami. W tamtym czasie kilka moich koleżanek zaczęło bardziej zwracać uwagę na to, ile ważą i odchudzać się. Ja uważałam, że odchudzanie było dosyć śmieszne i nie bałam się mówić im tego wprost. Moje odżywianie było generalnie zdrowe i normalne i, przez jakiś czas, nie przykładałam temu zbyt wiele uwagi. Jadłam, co chciałam, kiedy chciałam i byłam bardzo aktywna.
Trenowałam biegi przełajowe, koszykówkę i pływanie oraz byłam miotaczem w drużynie softballu. Byłam, i wciąż jestem, osobą, która może zjeść mnóstwo i wciąż być szczupła dzięki aktywności fizycznej i metabolizmowi; więc pomimo iż jadłam zazwyczaj więcej niż znajomi ze szkoły, wciąż byłam chudsza od większości z nich. Jednakże widząc, jak liczby na wadze wciąż rosną i rosną podczas dwóch pierwszych lat liceum, zaczęłam się martwić. Gdy drugi rok zbliżał się do końca, zastanawiałam się, kiedy to przybieranie na wadze się zatrzyma.
Miesiąc po zakończeniu 10 klasy, w czerwcu 1997 roku, przeszłam operację wycięcia migdałków, która zapoczątkowała zmianę moich nawyków żywieniowych. Po operacji przez kilka tygodni nie mogłam jeść normalnie, więc szybko straciłam kilka kilogramów. Kiedy zważyłam się potem pierwszy raz, byłam na siłowni niedaleko domu. Zapisałam się tam kilka miesięcy wcześniej, żebym mogła ćwiczyć i podnosić ciężary, co pomogłoby mi stać się lepszym miotaczem softball'owym. W tamtym czasie moim celem było zdobycie stypendium z collage'u, by grać w softball; ale tamten letni dzień zmienił całkowicie mój życiowy kierunek. Tamten dzień zmienił także natychmiastowo przyczynę, dla której chciałam ćwiczyć na siłowni. Pamiętam stawanie na wadze, liczbę 50, i dziwne uczucie, które mi wówczas towarzyszyło. Część mnie czuła się zaniepokojona, że wraz z kilogramami straciłam nieco siły miotacza, ale druga część mnie była podekscytowana. Wycięcie migdałków wydawało się rozwiązywać mój dylemat odnośnie tego, ile przytyłam w liceum. Było idealnym rozwiązaniem, ponieważ schudłam właściwie bez odchudzania.
Ale moje podekscytowanie zmalało, kiedy zdałam sobie sprawę, że prawdopodobnie wkrótce znów przybędą mi te kilogramy; moje gardło było już wyleczone i znów mogłam normalnie jeść. Jednakże widząc, że schudłam, czułam motywację, by wciąż ograniczać ilość jedzenia. No bo skoro okazało się, że odniosłam sukces w czymś, co wielu ludzi stara się zrobić - w odchudzaniu - to czemu niby miałabym chcieć znów przytyć?
Ale był też inny czynnik, który przemawiał na korzyść odchudzania. W tamtym czasie brakowało mi motywacji, by pracować nad siłą, ponieważ zmieniał się wtedy nasz trener. Noc przed operacją dowiedziałam się, że mój trener softballu z liceum - którego uwielbiałam i do którego zwracałam się po wsparcie i wskazówki - nie będzie już dłużej trenował naszej drużyny. Było mi dość przykro z tego powodu i chwilowo przestało mnie obchodzić, że jeśli nie przytyję, to osłabną moje umiejętności miotacza.
I nie jadłam już normalnie przez blisko osiem lat.

SUKCESY I PORAŻKI

Tamtego lata zaczęłam powoli ograniczać swoje jedzenie, najpierw rezygnując z większości śmieciowego jedzenia, później przez coraz mniejszą ilość kalorii i większą ilość ćwiczeń. Moja rodzina - mama, tata i starsza siostra - wydawali się nie zauważać zmiany, głównie dlatego, że byli zajęci przygotowaniami mojej siostry Corey do wyprowadzki do college'u. Wówczas moje zachowanie w żaden sposób nie krzyczało o uwagę; to, że zajmowali się czymś innym pozwalało mi chudnąć prawie niezauważalnie.
Wiedziałam, że będę tęsknić za Corey, kiedy wyjedzie. Spędziłyśmy razem jako dzieci wspaniały czas, a pomiędzy nami była różnica zaledwie dwóch lat; jednak byłyśmy tak różne jak tylko różne mogą być siostry i jako nastolatki dorastałyśmy osobno. Ona była towarzyska, beztroska, popularna i lubiła imprezy; ja byłam nieśmiała, poważna i wolałam przebywać albo sama, albo uprawiając sport, albo z jednym czy dwójką bliskich przyjaciół. Kiedy poszłam do liceum, czułam się, jakbym była znana głównie jako "młodsza siostra Corey", co nie było wcale takie złe, ale wyczekiwałam chwili, kiedy pozbędę się tej etykiety.
Kiedy Corey przygotowywała się do college'u, słyszałam więcej komentarzy i ostrzeżeń o "Ósemce Świeżaka" - ilości kilogramów, które studenci pierwszego roku często przybierali - od jej znajomych i naszej rodziny. Początkowo komentarze odnośnie wagi nie interesowały mnie, ale teraz zaczęłam się im przysłuchiwać. Corey zawsze była szczupła - nie tak chuda jak ja, kiedy dorastałam, ale ale jej waga nigdy nie była powodem do obaw. Moja siostra była - i wciąż jest - piękna i denerwowało mnie, kiedyś słyszałam, jak inni sugerowali jej, że powinna zacząć obserwować swoją wagę. Mogło się wydawać, że to usprawiedliwia również moją rodzącą się chęć kontrolowania tego, ile ważę.
Już tamtego lata moja motywacja do ćwiczeń przestała wynikać z chęci nabierania kondycji i siły potrzebnej w sporcie, a zaczęło chodzić bardziej o uniknięcie przytycia, więc zwiększyłam ilość ćwiczeń aerobowych (zwłaszcza bieganie) i zmniejszyłam podnoszenie ciężarów. Moje umiejętności miotacza bardzo wówczas ucierpiały, ale bieganie poprawiało się z dnia na dzień. Jeszcze przed rozpoczęciem odchudzania byłam najlepszą biegaczką przełajową w moim mieście pod Nowym Orleanem; a kiedy chudłam i trenowałam mój czas bardzo się poprawił. Zanim rozpoczął się sezon biegów przełajowych na początku pierwszej klasy liceum, byłam już jedną z najlepszych biegaczek w całej Luizjanie.
Mimo tych wszystkich zewnętrznych sukcesów zmagałam się z czymś, co wydawało się ogromnym wewnętrznym problemem: głodem. Odkąd zaczęłam celowo się odchudzać, zaczęłam czuć się potwornie głodna; myślałam o jedzeniu częściej niż kiedykolwiek wcześniej. Zaczęłam bać się swojego głodu i chociaż starałam się go odeprzeć jedząc zdrowe posiłki i przekąski, obawiałam się, że przez to zjem więcej niż bym chciała. Nie dawałam sobie więc zbyt dużo wolności w jedzeniu o unikałam miejsc czy sytuacji, gdzie mogłabym być nakłoniona do zjedzenia czegoś niezdrowego. To tylko pogarszało sprawę.
W trakcie jedenastej klasy zaczęłam się potykać i czasem - jadłam więcej niż zaplanowałam albo coś bardzo słodkiego czy tuczącego. Bałam się, że przytyję, więc zaczęłam więcej biegać, żeby to zrekompensować. Nawet gdy sezon biegów przełajowych już się skończył, ja wciąż kontynuowałam swój surowy i wyczerpujący plan treningowy. Nie przepadałam szczególnie za bieganiem, ale nagle nagle trenowanie coraz bardziej wydawało się być warte trudu. Bieganie dawało mi wolność, by od czasu do czasu móc sobie pofolgować, a ja pragnęłam tej wolności, gdyż mój głód zdawał się gwałtownie wzrastać.
Gdy w lutym rozpoczął się sezon softball'owy, ważyłam 48 kilo. Mój kombinezon z poprzedniego roku wisiał na mnie, a ja musiałam zacisnąć pasek o jedną lub dwie dziurki, żeby nie spadły mi spodnie. Kombinezony większości moich koleżanek z drużyny stały się bardziej ciasne i, chociaż narzekały na to, że przytyły, wiedziałam, że było to coś normalnego, zdrowego. Koleżanki i nowy trener widzieli, że schudłam, ale nie robili z tego niczego wielkiego. Ja też nie widziałam takiej potrzeby.
Moje miotanie było rzeczywiście o wiele gorsze niż w poprzednim roku. Wiedziałam, że spadek wagi i skoncentrowanie na bieganiu odbijały się na mojej grze - a softball był moim ulubionym sportem, czymś, co chciałam trenować również w college'u. Ale nie miałam odwagi, by zawrócić. Nawet nie wiedziałam, jak miałabym to zrobić; normalne jedzenie, kiedyś prosta rzecz, stało się nieosiągalne.
W czasie sezonu softballu ograniczyłam jedzenie jeszcze bardziej. Pamiętam, jak przez ograniczenie czasu na bieganie na rzecz treningów i meczów softballa, nie chciałam zjeść więcej niż tylko kilka nasion słonecznika na ławce, bo myślałam, że są zbyt tuczące. Pamiętam, jak kłamałam wówczas na temat jedzenia moim rodzicom, trenerowi i chłopakowi. Kiedy po grze nasza drużyna poszła coś zjeść, powiedziałam trenerowi, że ja zjem, kiedy wrócę do domu; kiedy byłam w domu, powiedziałam rodzicom, że zjadłam z drużyną. W weekendy, kiedy wychodziłam z chłopakiem, mówiłam mu, że zjadłam w domu, potem, kiedy wracałam, mówiłam rodzicom, że jadłam z nim.
Im więcej kalorii ucinałam, tym bardziej wygłodniała się czułam. Za każdym razem, kiedy omijałam posiłek, karmiłam swój głód. Jedzenie stało się priorytetem w mojej głowie. Nie mogłam naprawdę skupić się na reszcie mojego życia, do tego stopnie, że szkoła, softball, przyjaciele, rodzina i chłopak zostali zepchnięci na drugi plan. Brnęłam w kierunku anoreksji, nawet jeśli wierzyłam, że moje odchudzanie było na tyle poważne, by zakwalifikować je jako zaburzenie odżywiania. Zazwyczaj jadłam dużą porcję owoców na śniadanie, kilka kromek chleba na lunch, trochę krakersów po szkole, spory i zbalansowany obiad i małą miskę płatków przed snem. W najgorszym okresie jadłam około 1000 kalorii; ale przy moim poziomie aktywności i szybkim metabolizmie to była głodówka.

6 komentarze:

Anonimowy pisze...

Czy bedzie ciag dalszy:)? Byloby super..

Anonimowy pisze...

Jest szansa na pojawienie się reszty rozdziałów?

Unknown pisze...

przepraszam bardzo sie zainteresowalam owa ksiazka... czy jest dalsza czesc ...

Anonimowy pisze...

Kiedy będzie nowy rozdział?

Necia pisze...

Ja też czekam. Ale wydaje mi się że już nie będzie. Blog wygląda na opuszczony.

Jak się uwolnić od bulimii pisze...

http://koniecbulimii.home.blog

Prześlij komentarz

 
;