poniedziałek, 17 października 2016

003. Wstęp

Wstęp

W historiach, które przeczytałam, mówiono o dwóch rodzajach wychodzenia z bulimii. Mój nie był żadnym z nich.
Pierwszy nazwałam "opowieścią o motylu". Wygląda to mniej więcej tak: Bulimiczka - czyli gąsienica - nie jest szczęśliwa, jej relacje nie są zadowalające, ma skłonności do depresji i negatywnego myślenia, brakuje jej prawdziwego kierunku i celu w życiu, kurczowo trzyma się swojej przeszłości i nie lubi siebie. Wciąż się objada i przeczyszcza, rzekomo aby poradzić sobie w ten sposób z cierpieniem, ale w rezultacie jest jeszcze bardziej nieszczęśliwa.


Potem przechodzi do procesu zdrowienia - kokonu - i tam pracuje nad rozwiązaniem problemów z przeszłości, uczy się radzić sobie z codziennymi problemami i czynnikami stresującymi, uczy się panować nad uczuciami i emocjami, odnajduje wewnętrzny spokój.
Jednak proces zdrowienia nie jest zbyt wygodny: to ciężka praca, a transformacja wewnątrz kokonu zajmuje dużo czasu. Ale kiedy bulimiczka jest nareszcie gotowa, wyłania się jako całkowicie odmieniona osoba - motyl. Jest szczęśliwa i spełniona. Zna swoje uczucia i angażuje się w satysfakcjonujące związki. Nie ma problemów z przeszłością i może w końcu żyć radosnym życiem w teraźniejszości; jej ambicje na przyszłość szybko stają się rzeczywistością. W wyniku swojej przemiany nie potrzebuje dłużej zaburzeń odżywiania. Może lecieć wolno.
Drugą taką opowiastkę nazwałam "historią oswojonego zwierzątka" i przedstawia się następująco: Bulimiczka - nieoswojone zwierzę - żyje destrukcyjnym i niebezpiecznym życiem. Obżera się i przeczyszcza, a czyniąc tak, czuje się odizolowana, zmagająca się każdego dnia i nigdy wolna od bulimii.
Następnie przechodzi na teren zdrowienia i rozpoczyna żmudny proces oswajania swoich zachowań związanych z zaburzeniami odżywiania. Po długich treningach, praktyce, uwadze i cierpliwoście ze strony terapeutów i grupy wsparcia uczy się ograniczać objadanie i wymiotowanie. Może nawet całkowicie zaprzestać tym działaniom - większości z nich - po długim i ciężkim procesie zdrowienia.
Ten rodzaj wyleczonej bulimiczki można porównać do dzikiego zwierzęcia, które zostało zabrane do domu, pilnie i skrupulatnie trenowane, któremu poświęcano mnóstwo uwagi i troski, i nauczyło się żyć nowym i lepszym życiem. Nawet jeśli zwierzątko domowe uczy się poprawnie zachowywać przez większość czasu, wciąż tkwią w nim resztki nieoswojonego instynktu, a jego właściciel może nie czuć się zbyt pewnie w każdej sytuacji.
W tym rodzaju procesu zdrowienia okazjonalny napad objadania jest usprawiedliwiony, tak samo jak przewiduje się sporadyczne niewłaściwe zachowania oswojonego zwierzątka. Bulimiczka wciąż się potyka, ale po chwili znów wraca na właściwe tory. Jej nawroty są uznawane za lekcje lub sygnały, że musi zwrócić uwagę na jakiś życiowy problem. Kiedy tak się dzieje, bulimiczka szuka wsparcia, próbuje rozwiązywać coś, co według niej jest głęboko ukrytym problemem emocjonalnym wywołującym napady i zdobywa kilka nowych umiejętności, dzięki którym zapobiegnie kompulsom w przyszłości.
Ten rodzaj zdrowienia może stać się całkiem bezpieczny, jednakże uzdrowiona bulimiczka może nigdy nie czuć się zbyt pewnie. Musi znosić to każdego dnia. Tak jak właściciel oswojonego zwierzątka, musi odsuwać te myśli daleko albo trenować radzenie sobie z nimi, wszystkich i wszystko, co mogłoby sprowokować dawne zachowania bulimiczka musi albo unikać albo mieć pewność, że radzi sobie z tym na tyle dobrze, że nie wróci przez to do objadania i wymiotowania. Musi uważać na uczucia i wydarzenia, które mogłyby rozbudzić jej nieujarzmione nawyki - obżeranie i przeczyszczanie - na nowo. Te zdarzenia i uczucia nazywane są "zapalnikami" w społeczności osób z zaburzeniami odżywiania. Uleczona bulimiczka musi kontynuować walkę z problemami z przeszłości, mieć pewność, że jej emocjonalne potrzeby są zaspokojone i uważać, by jeść odpowiedni rodzaj i ilość jedzenia, żeby zapobiec nawrotom.
Ta podwyższona jakość życia bulimiczki jest niewątpliwie o wiele lepsza niż codzienna udręka z bulimią, tak samo jak u zwierzęcia, kiedy nie mieszka już samotnie. Ale pozostawanie wolnym od bulimicznych zachowań nie jest wcale takie łatwe - wymaga ciągłej pielęgnacji.
Kiedy byłam głęboko pogrążona w bulimii, żadna z tych historii nie miała dla mnie sensu. Historia motyla o triumfie jest godna pochwały i inspirująca, i niewątpliwie bardzo prawdziwa; ale po sześciu latach próbowania zdałam sobie sprawę, że nie mogę się odnieść do myśli o długiej podróży w kierunku spełnionego życia, kiedy codziennie zamagam się z pragnieniem, by się objeść. Moje niepowodzenia w przemianie w motyla nie wynikały z braku starania. Pewnie, chciałam być szczęśliwa i spełniona, ale tak się nie działo, zwłaszcza kiedy wciąż pochłaniałam tysiące kalorii na raz i kiedy ćwiczyłam do upadłego, by zredukować szkody, które wyrządziłam swojemu ciału.
Nie miało znaczenia, co odkryłam z przeszłości, ani to, co rozwiązałam w teraźniejszości, ani to jak wyobrażałam sobie przyszłość, wciąż męczyły mnie pragnienia, żeby się objeść. Nie wyrosły mi skrzydła, nie było żadnych jasnych barw. Niezależnie od tego, jak dobrze radziłam sobie z emocjami, uczuciami, konfliktami czy problemami, wciąż ulegałam. Z biegiem lat zauważyłam, że teoretycznie najlepsze lata mojego życia tak szybko przemijają. Zaczęłam myśleć, że jeśli będę czekać na przemienienie się w motyla, by przestać się objadać, to mogę czekać wiecznie. Pomyślałam, że sposób z "oswajaniem zwierzątka" jest moją ostatnią szansą na częściowo normalne życie.
Ale historia oswojonego zwięrzęcia nie działała na mnie ani trochę bardziej niż ta o motylu. Ta opowieść nie obiecuje nawet całkowitej wolności, ponieważ nawet po wyzdrowieniu bulimiczka wciąż bardzo opiera się na terapeutach, technikach terapeutycznych i grupie wsparcie, aby pozostać zdrową. Byłam zmęczona zaplanowanymi posiłkami; nie chciałam ich przestrzegać każdego dnia. Nie chciałam wciąż bez końca chodzić na terapie i grupy wsparcia. Nie chciałam walczyć z bulimią dzień po dniu - chciałam być całkowicie wolna. Chciałam, żeby wyzdrowienie oznaczało życie, w którym nie mam żadnej ochoty na obżarstwo, w którym nie muszę wystrzegać się "zapalników" i w którym już się nie objem - przenigdy.
Pisząc dzisiaj te słowa, jestem całkowicie wolna od obżerania, wymiotowania i wszelkiego rodzaju zaburzeń odżywiania. Nie muszę uważać na zapalniki, przestrzegać planu posiłków ani chodzić na terapie. Nie ciągnie mnie do objadania i nie ma żadnej możliwości, żeby to się zmieniło. Moje dojście do zdrowia nie wymagało żadnej spektakularnej transformacji - znalazłam inny sposób, żeby skończyć z bulimią. Moja codzienna walka z jedzeniem dobiegła końca: ból, który dostarczały mi moje codzienna nawyki zniknął; wieloletnie cierpienie z powodu obżarstwa odeszło. Ulga, którą czuję dzięki temu, jest nie do opisania.
Mój proces zdrowienia nie był typowy. Nie obejmował specjalnych diet, emocjonalnej podróży w głąb siebie ani duchowego objawienia. Nie był efektem obniżenia poziomu lęku, podwyższenia poziomu szczęścia, poprawienia własnej opinii o sobie, nowego leku czy jakiejś ogromnej zmiany życiowej. To tylko ja, uzbrojona w trochę wiedzy, w końcu przejmująca kontrolę nad swoim zachowaniem.
Możliwe, że dzisiaj nie jestem idealnym, odnoszącym sukcesy, pewnym siebie, błyszczącym przykładem, jakim powinna być uleczona bulimiczka - "kochająca życie i samą siebie" - ale każdego dnia mam możliwość życia prawdziwym życiem, ze wszystkimi jego blaskami i cieniami. Wciąż mam te same problemy, słabości i upadki, które miałam, będąc chora; ale bez bulimii te problemy są o wiele prostsze do rozwiązania. Mam teraz swoją własną rodzinę i mogę spędzać czas z nimi i z innymi ludźmi, na których mi zależy. Bez pochłaniającej mnie bulimii, o wiele lepiej radzę sobie z codziennymi wyzwaniami, które pojawiają się na mojej drodze, nawet jeśli nie zawsze idzie mi świetnie.
Mam nadzieję, że moja historia wskaże innym osobom z bulimią nowy kierunek - z dala od mitu teorii motyla czy ograniczeń oswojonego zwierzątka, a za to w stronę bezpiecznego i trwałego wyzdrowienia. Wierzę, że kiedy tylko zdecydujemy, możemy wybrać inną ścieżkę i użyć naszych własnych źródeł, by zakończyć bulimię.
Ta książka podzielona jest na trzy części. Część I to wspomnienie moich zaburzeń odżywiania i procesu zdrowienia. Opowiadam o tym, jak rozpoczęła się moja bulimia i jak rozwijała się przez lata, o doświadczeniach z bezskutecznymi terapiami i w końcu - jak na własną rękę pokonałam chorobę. Część II to sprawozdanie z mojej podroży do odkrycia, o co chodzi w bulimii i wyjaśniania sobie, jak mogę szybko i całkowicie dojść do zdrowia. Rozwiązania, które znalazłam, okazały się zaskakujące dla mnie i kompletnie różne od tego, czego nauczyłam się w terapii. W Części III omawiam tematy, które były często poruszane podczas moich bezskutecznych terapiach, takich jak niska samoocena, kiepski obraz własnego ciała, współistniejące problemy oraz normalne odżywianie.
Ta ksiażka jest skierowana przede wszystkich do osób z bulimią lub z kompulsywnym objadaniem (BED); ale każdy, kto zmaga się z epizodami objadania może coś z niej wynieść. Dla tych, którzy nie są pewni, czy należą do tej grupy, oto definicja kompulsywnego objadania z ostatniej edycji American Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders (DSM-IV-TR), wydanej przez American Psychiatric Association:
Epizody żarłoczności charakteryzują się zjadaniem w stosunkowo niedługim czasie (np. 2 godzin) zdecydowanie większej ilości pożywienia niż większość osób mogłaby zjeść w podobnym czasie oraz poczuciem braku kontroli nad sposobem jedzenia w trakcie epizodu (np. poczucie, że nie można przestać jeść lub kontrolować co lub jak dużo się zjada).
Kompulsywne objadanie dotyka wielu ludzi. BED jest bardziej powszechne niż bulimia i szacuje się, że dotyczy 2% osób dorosłych w Stanach Zjednoczonych (czyli czterech milionów Amerykanów), nawiązując do raportu z 2001 roku. Bulimia występuje u około 1% z nich, jednakże ta liczba jest prawdopodobnie o wiele wyższa, ponieważ bulimiczki często ukrywają swoją chorobę. Jest je trudniej zidentyfikować, gdyż nie mają wychudzonych ciał jak anorektyczki. Wśród nastoletnich dziewcząt odsetek chorych na bulimię może wynosić nawet 5%.
Do tej pory używałam żeńskiej formy opisując osoby z zaburzeniami odżywiania, ale ta książka jest skierowana także do mężczyzn. Chociaż 90-95% chorych na bulimię stanowią kobiety, to mężczyźni również mogą na nią zapaść. Kompulsywne objadanie dotyka większej liczby panów niż bulimia, na każde trzy kobiety z BED, przypada dwóch mężczyzn, czyli ponad milion. By ułatwić pisanie będę używała dalej żeńskich zaimków; jednakże nawet jeśli w książce nie będą się pojawiały męskie formy, to w rzeczywistości moje pomysły mogą być szczególnie interesujące dka mężczyzn, którzy czują się zrażeni do babskich, intensywnie emocjonalnych "rozmów" terapeutycznych.
Nie ma znaczenia, czy jesteś mężczyzną czy kobietą; nieważne jest, ile masz lat, jak często się objadasz, od jak dawna to robisz, czy jak duże ilości jedzenia pochłaniasz - kompulsywne objadanie może siać spustoszenie w twoich życiu. A zatem nawet jeśli nie jesteś typowym przykładem bulimii czy BED albo nie spełniasz kryteriów diagnostycznych żadnej z tych chorób, wciąż możesz utożsamiać się z moją historią i znaleźć w tej książce pomoc.
Drobna przestroga: wszystko, co może uczynić ta książka, to pomóc ci przerwać destrukcyjne nawyki związane z jedzeniem. Nie powie ci, jak stać się asertywnym, uduchowionym, emocjonalnie usatysfakcjonowanym albo szczęśliwym człowiekiem, ani nie rozwiąże twoich innych problemów. Nie nauczy cię, jak kochać siebie, jak tworzyć głębokie relacje, jak zagoić rany z przeszłości, mieć perfekcyjną dietę, utrzymywać idealną wagę ani jak optymalnie ćwiczyć. Wychodzenie z  zaburzeń odżywiania nie zmieni cię magicznie w osobę, którą chciałabyś być. To robota na całe życie. Ale odsunięcie na bok bulimii czy kompulsywnego objadania może być pierwszym krokiem w procesie przemiany, jeśli tego właśnie chcesz.
Czytanie tej książki z pewnością nie doda ci skrzydeł, ale za to da ci nadzieję i, co ważniejsze, wskaże ci prostą drogę do wyzdrowienia.

1 komentarze:

Jak się uwolnić od bulimii pisze...

http://koniecbulimii.home.blog

Prześlij komentarz

 
;